Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

Kobieta za kółkiem, czyli cykliści, biegacze i trzeźwi studenci

Miałem okazję ostatnio rozmawiać z Tomaszem Koterem, szefem sprzedaży flotowej Škody. Na pytanie o to, jak spędza czas wolny i czy biega, udzielił odpowiedzi jakże bliskiej mojemu sercu: Biegałbym, gdybym tylko wiedział dokąd.

Z kolei inna mądra osoba powiedziała mi kiedyś, że gdybym kiedykolwiek planował zamieszkać w jakimkolwiek mieście na ziemi, powinno być to miasto uniwersyteckie. Jest prężne, młode i pełne studentów.

Trzecia, nie mam podstaw przypuszczać, że mniej rozumna od dwóch poprzednich, zakomunikowała mi, że nie ma niczego gorszego niż baba za kółkiem.

Pozwólcie zatem, że te trzy tezy będą osią mojego felietonu. Z pozoru trudno je ze sobą powiązać, jednak mam nadzieję, że uda mi stworzyć z nich logiczną narrację, której osią będą znienawidzone przez wszystkich korki.

W ogóle jestem zdania, że o sukcesie bądź porażce we wszelkich wyborach samorządowych decyduje tylko jeden czynnik, a mianowicie korki. Jeżeli ktoś rządzi i nie ma korków, będzie rządził wciąż, jeżeli rządzi i korki są, przestanie rządzić.

Jaki to jednak ma związek z bieganiem, jazdą na rowerze, studentami czy babami? Olbrzymi wręcz.

Jako jednostka jeżdżąca samochodem wszędzie i zawsze, a jednocześnie analityczna, wiem już wszystko. Oczywiście wszystko, co jest związane z korkami. Są przyczyny zależne i niezależne. Do niezależnych, które nie zależą ode mnie, trzeba wliczyć remonty dróg i bogacące się społeczeństwo, które finansowo rozbisurmaniło się do tego stopnia, że każdy ma po dwa samochody. 90% korków bierze się z przyczyn niezależnych. To nic jednak. Bo jest jeszcze pozostałe 10% i tę wartość poddałem skrupulatnej analizie. Winni są studenci, baby, cykliści i biegacze. Z mojej analizy jasno wynika, że najgorszym korkotwórczym elementem jest studentka cyklistka parająca się bieganiem. Gdybym był wytrawnym, a nie dopiero co aspirującym do władz samorządowych, politykiem, w tym momencie zakończyłbym moją argumentację. Nie jestem jednak, więc postaram się rozwinąć i – mniej lub bardziej nieudolnie – poprzeć moją tezę argumentami.

Zaczniemy od biegaczy i kolarzy. Nie rowerzystów, bo ja jestem rowerzystą. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że mam rower i po głębszym namyśle jestem sobie nawet w stanie przypomnieć, gdzie on aktualnie jest. Kolarze natomiast to ta plaga nieoświetlonych, jeżdżących obok siebie, ubranych w obcisłe gacie ludzi, którym wydaje się, że podczas zderzenia z samochodem przeżyją, bo przecież mają pierwszeństwo. Biegacze to plaga mniejsza, ale równie uciążliwa. Nie mówię tu o osobach, które robią to, bo to kochają, i uprawiają ten sport w pięknych okolicznościach przyrody bez względu na pogodę. Mówię tutaj o tych, którzy w termoaktywnej odzieży, jednorazowym obuwiu z literką N i przyczepionym telefonem robią to tylko dlatego, że wypada, bo szef też biega. Więc kolarze i biegacze stanowią jedną z przyczyn korków, ponieważ co następuje:

– jeżdżą i biegają bezrefleksyjnie po wszelkich drogach, blokując ruch,

– kiedy tylko temperatura odrobinę spadnie albo pojawi się deszcz, przesiadają się na samochody, potężnie korkując miasto.

Może się wydawać, że kiedy przesiądą się na samochody, to nie blokują miasta, bo nie pedałują i nie biegają. Nic bardziej mylnego. Ich złośliwość jest tak wielka, że jakimś cudem to robią. Ale nie oni są najgorsi. Od nich gorsi są studenci. Czemu? Już mówię.

Immanentną cechą każdego studenta była i powinna być BIEDA. A nic tak nie kontrastuje z samochodem jak bieda. Niestety, teraz student nie jest biedny i nie idzie na studia, żeby żyć godnie i z biedy wyjść (obecnie chyba wyjechać). Teraz podstawową przyczyną pójścia na studia ‒ czego dowodzą moje badania, które przeprowadzę niebawem – jest chęć zakorkowania miasta. Idą na studia tylko po to, żeby mi osobiście uprzykrzyć życie.

Na deser baby za kółkiem. Żeby była jasność, nie twierdzę, że kobiety są gorszymi kierowcami. Gorszymi, bo często napędzanymi testosteronem, są mężczyźni. To oni powodują więcej najgroźniejszych wypadków. Ale to baby za kółkiem są najgorszą korkotwórczą zmorą. Dlatego, że patrzą tylko przed siebie. Nie wpuszczą nikogo z podporządkowanej, nie patrzą na liczniki odmierzające czas do zielonego, nie patrzą w ogóle nigdzie. Czemu nie patrzą? Bo w tym czasie korkują moje miasto!

Po przeczytaniu tego felietonu wiadomo jedno. Mianowicie, czemu nie nadaję się na polityka, nawet samorządowego. Bo i biegacze, i cykliści, baby i studenci łapią się do jednego zbioru ‒ ELEKTORAT. Wniosek? To elektorat korkuje nasze miasta.

Tomasz Siwiński

Przeczytaj również
Popularne