Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

Pomaganie innym uzależnia

Michał Hutyra: Słowo rajd jednoznacznie kojarzy się wszystkim z rywalizacją. Złombol jest rajdem, ale zupełnie innym. Słowo rywalizacja nie jest tutaj adekwatne. Na czym polega jego idea?

Maciej Żukowski: Kiedy w 2007 trójka przyjaciół z Katowic: Marcin Tetzlaff, Martyna Kinderman i Jan Badura wyruszali w swoją pierwszą podróż Fiatem 125p i Trabantem nie marzyli jeszcze o powstaniu największej na świecie samochodowej imprezy charytatywnej.

Właśnie idea pomocy mająca polepszać standard życia dzieci z domów dziecka oraz poszerzać ich horyzonty leży u podstaw tego rajdu. Nie mówimy o rywalizacji pomiędzy załogami, bo tu na Złombolu wszyscy sobie nawzajem pomagamy!

Rajd charytatywny jest dla uczestników rywalizacją w dwóch wymiarach. Jednym z nich jest właśnie rywalizowanie o wsparcie osób, firm i instytucji, którzy w roli darczyńców wspierają załogi biorące udział w rajdzie, drugi wymiar rywalizacji to stawianie czoła problemom organizacyjnym, technicznym przez same załogi podczas podróży autami pamiętającymi często czasy głębokiego PRL-u.

Kurczak Truck

Jakie pojazdy mogą brać udział w Złombolu i jakie kryteria musi spełniać team?

Złombol jest często ostatnią szansą dla naszych leciwych i wysłużonych samochodów. W rajdzie mogą wziąć udział tylko samochody komunistycznej koncepcji lub produkcji. Dopuszczone są pojazdy osobowe, ciężarowe, autobusy, motocykle i motorynki. Tak motorynki! W ostatnim roku takie pojazdy nie tylko wystartowały, ale i dotarły na metę.

Co do teamu to jedyny wymóg to ważne prawo jazdy jednej z osób. Oczywiście zanim wystartujemy, powinniśmy się wcześniej zarejestrować jako załoga, uiścić opłatę wpisową (zasada 100% środków na dzieci) i zebrać nie mniej niż 2000 zł od darczyńców. Ważny jest też dobór samych członków załogi: kapitana, przewodnika, kucharza, mechanika i oczywiście podczaszego.

Jak przygotować się do wzięcia udziału w tym rajdzie?

Na początku trzeba mieć chęć, chęć nie tyle wielkiej przygody, jakim jest sam rajd, lecz chęć pomagania innym, bycia lepszym człowiekiem. Dalej już idzie z górki; jak mała śnieżka tocząca się ze szczytu ośnieżonej góry, nabiera prędkości i nic już jej nie zatrzyma. Wszelkie trudności stają się małe i nieistotne, kiedy jasno widzi się cel. Ważną kwestią jest przemyślany wybór samochodu i dobór załogi. Dobrze jest poznać plan trasy pod kątem sprawności samochodu i związanych z nim ograniczeń, paliwa i oczekiwań załogi. Wszystkie plany opierają się o przygotowany przez załogę budżet, ponieważ nie jest to tani wyjazd. Można powiedzieć że jesteśmy głównym konsumentem paliw i olejów ze wszystkich tegorocznych rajdów na świecie.

Jaka jest rola sponsorów i na co są przeznaczane ich pieniądze?

Nie mamy sponsorów! Regulamin dopuszcza natomiast instytucję darczyńcy. Załogi sprzedają powierzchnię reklamową na swoim samochodzie w ten sposób pozyskując środki. 100% uzbieranych środków jest wykorzystanych na potrzeby dzieci z domów dziecka. To właśnie na tym polega różnica – wszystkie zgromadzone środki trafiają na konto fundacji natomiast załogi muszą finansować wyjazd tylko z własnych funduszy.

Co do samych pieniędzy, uzbieranych poprzez fundację, środki są przeznaczane na prezenty, kolonie, wycieczki oraz kursy dla dzieci z domów dziecka na terenie całej Polski. Właśnie od 2019 organizatorzy objęli akcją całą Polskę. Żartujemy sobie, że z pewnością wszystkie dzieciaki z domów dziecka w województwie śląskim stały się beneficjentami Złombolu, teraz tą wielką sprawą dzielimy się z całą Polską.

Kurczak Truck

Czy ta inicjatywa odniosła sukces?

Cóż, patrząc wyłącznie przez perspektywę uzbieranych środków tylko przez 3 ekipy w 2007 roku (15 000 zł) oraz wynik 836 ekip z 2018 roku (1 866 000 zł), trzeba mówić o ogromnym sukcesie. Dziękujemy wszystkim darczyńcom, którzy hojnie wsparli naszą sprawę!

Co zapewnia organizator, a – ściślej mówiąc – czego nie zapewnia?

Organizator zapewnia niezapomniane chwile, a poza tym zgodnie z oficjalną listą: pomaganie dzieciom, przeżycie czegoś niesamowitego i wyjątkowego, celtyckie klimaty, możliwość zwiedzenia niezliczonej liczby interesujących miast i miasteczek, widoków nie z tej planety, rozmaitych awarii, napraw skutecznych oraz nieudanych, zatartych mostów, bycia częścią złombolowej rodziny.

Ciekawszą listę stanowi to, czego nie zapewnia: pomocy mechaników, pomocy assistance, usług lawety, części zamiennych demokracji, niańczenia, rozpatrywania skarg i zażaleń, serwisu concierge oraz pomocy psychologa (śmiech). Słowem, jesteśmy zdani na siebie nawzajem i na nikogo. Całość rajdu obfituje w awarie, załamania nerwowe oraz brak wygody. Złombol – the real gamble! (tłum. prawdziwy hazard).

Gdzie w tym roku znajduje się meta rajdu i czy jest jakaś sztywna trasa, której muszą się trzymać uczestnicy?

Tegoroczna trasa poprowadzi nas już 13. raz z Katowic tym razem do zielonej Irlandii w okolice Dublina, dokładnie na pole... Tak... Na pole. Zaprzyjaźnieni właściciele mają pole i zorganizują na nim miejsce do spania, mobilne prysznice oraz ubikacje. Zadbają również o muzykę. Dlaczego nie kamping?!

Odpowiedź jest prosta. Są za małe na największy rajd charytatywny na świecie.

Ale najciekawsza jest trasa. A właściwie dwie: północna i południowa. Nie licząc polskich miast, to na północnej trasie można zaliczyć Berlin, Poczdam, Wolfsburg (Muzeum VW), Münster lub Antwerpię. Południowa trasa pozwoli nam na przejazd przez Drezno, Lipsko, Kolonię, Nürburgring oraz Brukselę. Przeprawa do Anglii podzieli nas na tunel i promy, nocne lub dzienne przejazdy, ale ta wolność wyboru dla wszystkich złombolowiczów jest bardzo ważnym elementem każdego wyjazdu. W Anglii znów będą dwie opcje. Północna trasa prowadząca przez Londyn, Oksford, Birmingham, opcja przejechania Snowdonia National Park oraz promem do Dublina. I południowa trasa dla ciekawych Walii przez Bristol, Cardiff, Swansea z opcją zwiedzenia Pembrokeshire Coast National Park.

Maciej Żukowski

Poruszanie się klasycznymi pojazdami (nie mylić z klasykami) na tak długiej trasie prędzej czy później musi skończyć się awarią. Czy można się przed nimi ustrzec i jak można sobie z nimi radzić?

Awarie są wkalkulowane w przygodę, choć są też tacy, którzy przejechali całą trasę bez żadnej awarii. Ja się do nich nie zaliczam. Mój pierwszy Złombol (edycja afrykańska) pokonałem w dużej mierze Polonezem Truck – samochodem, który przygotowywałem dwa lata. Okazało się, że nie jest to gwarancją bezproblemowego przejazdu. Mój samochód miał kilka mniejszych awarii, ale odmówił posłuszeństwa dopiero w wysokich Apeninach. Dzięki moim znajomym z konwoju nie tylko dotarłem na metę, ale również wróciłem do samochodu, naprawiłem go i wróciłem szczęśliwie do Polski.

Ideą Złombolu jest pomoc, którą okazujemy sobie pomiędzy załogami. Wszelkie naprawy zgłaszamy nawzajem, korzystając z aplikacji, inni, widząc nasz problem, chętnie doradzają, oferują pomoc i części.

Czy w tym roku planujesz udział w rajdzie? Czy to oznacza, że Złombol uzależnia?

W tym roku ambitnie ruszamy w 6 osób 39-letnim Żukiem pożarniczym. Liczymy że będzie to dla nas szczęśliwa 13. edycja Złombolu. Podobnie jak wszystkie inicjatywy mające na celu bezinteresowną pomoc, również i ta wciąga i uzależnia. Jadąc w Złombolu, podzielam uczucie wielu z uczestników – przyczyniamy się do wielkiego dzieła pomocy dzieciakom, co czyni nas trochę lepszymi ludźmi. To uczucie udziela się także przypadkowo spotkanym ludziom, którzy spontanicznie decydują się wpłacić kilka euro na wsparcie naszej sprawy.

Pomimo że nie mogę corocznie uczestniczyć w rajdzie, szukam nieprzerwanie darczyńców.

Tak, mogę powiedzieć, że jestem uzależniony od pomagania!

Czy nie żałujesz, że startujesz Żukiem, a nie Kią, z którą jesteś związany zawodowo (gdyby oczywiście była taka możliwość)?

Do samochodów KIA mam duży sentyment, ponieważ bezpiecznie i komfortowo pozwalają mi podróżować wzdłuż i wszerz po całej Europie. Niestety, regulamin nie dopuszcza tej marki do udziału. To może i dobrze, ponieważ jadąc autem z epoki PRL-u, docenia się wygodę współczesnych samochodów. Ale Złombol to prawdziwa przygoda!

W 2016 roku wyruszyłem samotnie w podróż Polonezem Truck (stąd nazwa drużyny KURCZAK TRUCK), autem, które w czasach swojej świetności woziło na bazar mrożone kurczaki. Samochód ze schyłku produkcji wyposażony był fabrycznie w oszczędny silnik Diesla 1.9D znany z Citroëna i miał nawet wspomaganie kierownicy. Bardzo szybko opanowałem podstawową obsługę techniczną auta i z pomocą innych ekip byłem w stanie usunąć prawie każdą, jego awarię. To pozwoliło mi uwierzyć w swoje umiejętności i poszukać większego i bardziej wymagającego samochodu. Wybór padł na Lublina, który oferuje wiele możliwości aranżacji i nowoczesnych rozwiązań konstrukcyjnych. Poszukiwania idealnego egzemplarza trwały miesiącami a ten się nie trafiał. Całkiem przypadkiem złożyłem ofertę odkupu Żuka ze straży pożarnej i… zapomniałem o tym. Po jakimś czasie otrzymałem list polecony, że stałem się posiadaczem Żuka z 1980 roku, 2.1 benzyna z prądnicą i plusem na masie. Tak rozpocząłem swoją przygodę z tym samochodem, poznawałem jego tajniki i uczyłem się obsługi. Dziś umiem użyć kluczyka do otwarcia różnych drzwi, odpalić silnik z korby, obsługiwać skrzynię 3-biegową bez synchronizacji, regulować zapłon i gaźnik oraz wiele sztuczek, z którymi na co dzień zmagali się prawdziwi kierowcy z tamtych lat.

Czy nie żałuję wyboru tego auta? Z pewnością nie – tak musiało być, to dla mnie przeznaczenie posiadać Żuka; w sumie nazwisko zobowiązuje.

Przeczytaj również
Popularne