Ma mieścić cztery osoby, przejechać bez ładowania co najmniej 150 km i kosztować 60 tys. złotych – tak polscy kierowcy wyobrażają sobie idealny elektryczny samochód I taki byliby skłonni kupić – wynika z badań przeprowadzonych przez Kantar TNS dla spółki ElectroMobility Poland.
ElectroMobility Poland, powołana w ubiegłym roku jako wspólne przedsięwzięcie spółek energetycznych, ma się przyczynić do powstania w naszym kraju systemu elektromobilności. W drodze do celu, jakim jest aż milion samochodów z napędem elektrycznym na polskich drogach już w 2025 roku, na razie ogłoszono konkurs na wygląd elektrycznego samochodu, który miałby być produkowany w Polsce i zlecono badanie, jakiego pojazdu chcą kierowcy. – Chcieliśmy określić akceptowalne parametry techniczne i cenę miejskiego auta elektrycznego przed rozpoczęciem budowy prototypów – twierdzi Piotr Zaremba, szef ElectroMobility Poland.
Kantar TNS przeprowadził więc badanie jakościowe z 4 grupami dyskusyjnymi składającymi się z kierowców aut segmentów A, B i C, którzy w ciągu ostatnich 6 lat kupili jakiś samochód, nowy lub używany. Potem, w badaniu ilościowym, zbadano reprezentatywną grupę 600 kierowców, którzy mają samochód, co najmniej współdecydowali o jego wyborze i co najmniej połowę przejeżdżanego corocznie dystansu pokonują w ruchu miejskim.
Czego właściwie chcemy?
Okazuje się, że aż 75% polskich kierowców rozważa możliwość kupna samochodu z napędem elektrycznym. Wśród najważniejszych cech takiego pojazdu, które mogłyby skłonić badanych do jego zakupu, najwyższe miejsce (aż 12% wskazań) zajęło co najmniej 4-osobowe nadwozie. Nie mniej ważna (11,9%) okazała się długa gwarancja, a tuż za nią (11%) wymieniano dobry dostęp do usług serwisowych. Za najmniej istotne cechy uznano markę producenta (3,3% wskazań), łatwość montażu fotelika do przewożenia dziecka (2,9%) i prestiż pojazdu (2,1%).
Badanie dowiodło, że największą zachętą do kupna pojazdu elektrycznego są ekonomia eksploatacji (59% wskazań) i ekologia (55%), zaś najpoważniejszymi argumentami przemawiającymi przeciwko takiemu zakupowi ‒ wysoka cena pojazdu (52%) i słabo rozwinięta infrastruktura ułatwiająca jego eksploatację (48%).
Dość duże rozbieżności w opiniach respondentów badania wyszły, gdy zapytano ich o oczekiwany zasięg auta elektrycznego między kolejnymi ładowaniami i o czas, minimalny czas, w jakim rozładowane akumulatory powinny zostać całkowicie naładowane. Najwięcej badanych, bo aż 39%, wskazywało, że zasięg samochodu elektrycznego powinien wynosić od 201 do 500 km. 31% stwierdziło, że wystarczy, jeśli taki pojazd będzie mógł przejechać 101‒200 km, a co 4. byłby zadowolony, gdyby mógł przejechać do 100 km.
Co interesujące, dość skrajne są oczekiwania potencjalnych użytkowników, jeśli chodzi o czas ładowania akumulatorów. 29% chce, by nie przekraczał on godziny, a nieco więcej respondentów (32%) zaakceptowałoby czas ładowania przekraczający nawet 3 godziny.
Na podstawie badania Kantar TNS można wyciągnąć jednoznaczny wniosek, że Polacy nie oczekują, że samochód elektryczny będzie im służył do długich podróży, a raczej eksploatowaliby go w ruchu miejskim. To właśnie w mieście chcieliby mieć najłatwiejszy dostęp do ładowarek – 77% badanych oczekiwałoby ich na parkingach (osiedlowych, miejskich, P+R), 40% pod centrami i galeriami handlowymi, 10% w centrach miast. 77% wymieniło też stacje benzynowe, a 12% przydomowe garaże.
Kupić, nie kupić, pomarzyć warto
Okazuje się, że na kupno samochodu o napędzie elektrycznym jesteśmy w stanie przeznaczyć całkiem spore kwoty. Aż 64% potencjalnych nabywców chciałoby co prawda, by cena takiego auta była o kilkanaście procent niższa niż auta podobnej klasy ze spalinowym silnikiem, ale już dokładnie 1/3 respondentów akceptowała cenę na takim samym poziomie, jak za auto spalinowe, a 3% nawet o kilkanaście procent wyższą.
Zdecydowana większość, bo aż 2/3 respondentów badania, wolałaby samochód za 60 tys. złotych, którego zasięg wynosiłby 150 km. Pozostali skłonni byliby zapłacić nawet 100 tys. zł, ale w zamian oczekiwaliby samochodu o zasięgu do 300 km.
Jak można się spodziewać, decyzja o kupnie relatywnie drogiego samochodu, który jest co prawda tańszy w eksploatacji, ale ma też ograniczoną funkcjonalność, byłaby łatwiejsza, gdyby takie pojazdy miały jeszcze jakieś dodatkowe zalety. Osoby uczestniczące w badaniu Kantar TNS zapytano o zachęty, które mogłyby wpłynąć na decyzję o zakupie „elektryka”. 63% badanych wskazało na fakt, że samochód byłby polskiej produkcji, 60% liczyłoby na dodatkowe zachęty finansowe, a 47% chętnie widziałoby możliwość bezpłatnego parkowania w centrach miast. Jako mniej istotne argumenty wskazano możliwość jazdy po buspasach (21%) i uniknięcie ewentualnego podatku ekologicznego od samochodów spalinowych.
A co z formami finansowania takiego zakupu? Najwięcej respondentów badania, bo 64%, chciałoby obniżyć koszt zakupu przez wykupienie abonamentu na baterie. Na ten cel skłonni byliby wydawać ok. 200 zł miesięcznie. 48% deklarowało zaś zainteresowanie korzystaniem z polskiego auta elektrycznego w systemie car sharing.
Dobre, bo polskie?
Zadaniem przeprowadzonego przez Kantar TNS badania było wskazanie spółce ElectroMobility, jakiego pojazdu elektrycznego oczekują polscy kierowcy. Czy to się udało? Chyba tak, choć pozyskane w ten sposób informacje wciąż wydają się być mocno uogólnione. Wynika z nich bowiem, że niemal najbardziej pożądaną cechą takiego pojazdu jest… jego polskie pochodzenie. „Polscy kierowcy chcą elektrycznego auta produkowanego w kraju jako symbolu rozwoju gospodarczego i powodu do dumy”, „polscy kierowcy są otwarci na auta elektryczne, a polskość marki samochodu elektrycznego jest bardzo istotnym czynnikiem wyboru” – czytamy w materiałach EletroMobility. Interesujące, gdzie byli wszyscy ci ankietowani patrioci, gdy w latach 90. niemal nikt nie chciał kupować Malucha czy Poloneza…
Tekst, Andrzej Penkalla