Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
TruckCare - 1

DTF - Czy premium jest premium

Efektywność kosztowa, oraz zaspokajanie potrzeb transportowych – to podstawowe zadania, jakie firmy stawiają przed swoimi flotami, a więc i flotowcami.

Żyjemy w czasach, gdy motoryzacja stała się bardzo popularna. Jeżdżący samochód można dziś kupić za pensję minimalną. Transport zbiorowy rozwija się jak nigdy dotąd. Komunikacja miejska to już nie rzężące czołgi na kołach, w których woda lała się na głowę. Kolej to coraz częściej składy przypominające prom kosmiczny, a nie turkocząca „mechaniczna pomarańcza”. Dostać się na drugi koniec Europy samolotem za kwoty dwucyfrowe? Też nie jest to wyczyn.
Czy się to komu podoba, czy nie, samochód jest jednym z najmniej efektywnych kosztowo, a często również czasowo, środków transportu, a mimo to w naszym kraju sukcesywnie rośnie nasycenie pojazdami na 1000 mieszkańców. Dlaczego tak się dzieje?
Ano – co tu dużo czarować – samochód wciąż jest w naszym społeczeństwie wyznacznikiem statusu. Głównie materialnego. Socjolodzy napisali już na ten temat niejedno opracowanie, więc nie zagłębiajmy się w to nadmiernie. Dość powiedzieć, że dla wielu ludzi wybór znaczka na masce to jedna z najważniejszych decyzji społeczno-towarzyskich.
Ponieważ jest popyt, to – zgodnie z prawami ekonomii – pojawia się natychmiast podaż. Skoro samo posiadanie samochodu już nie wystarcza, żeby określić swój wyższy status materialny, potrzeba czegoś więcej – samochodu, który mówi o swoim właścicielu coś jeszcze. Tak oto zrodziły się, czy też może wyewoluowały, marki segmentu premium. Premium, czyli już nie popularny, dla ludu, ale jeszcze nie luksusowy. Gdzie klient zwraca uwagę na jakość produktu, a cena nie gra aż tak istotnej roli.

Jak ten segment wpisuje się we floty?
Ano – jak i w społeczeństwie – podkreśla podział klasowy. Szeregowi pracownicy jeżdżą autami popularnymi, stanowiącymi dla nich narzędzie pracy, taki młotek na kółkach. Dla kadry zarządzającej samochód nie jest już stricte narzędziem pracy, a stanowi dodatkowy benefit pozapłacowy, jak to mądrze określają służby HR. I takie też auto – marki premium, skierowane do kadry zarządczej – stanęło do Długodystansowego Testu Flotowego.

Jakie to auto
BMW 2 Active Tourer to samochód idący trochę pod prąd w postrzeganiu marki. Kiedyś BMW to była stateczna limuzyna, kombi bądź coupe. Potem pojawiły się SUV-y, a teraz nadszedł czas na... minivana spod znaku śmigła. Bo temu właśnie typowi pojazdów najbliższy jest Active Tourer. Jakie to zatem auto?
Nieco inne od standardów tego typu pojazdów. Patrząc na linię stylistyczną, nie widać typowej dla tego segmentu pudełkowatości. Owszem, auto jest wyższe, ale dopracowana linia pokazuje raczej wyższego hatchbacka. To plus, bo idzie pod prąd stereotypowi auta dla tatusiów/mamuś. Zaglądamy do wnętrza i tu widzimy już typowe dla aut rodzinnych rozwiązania: trzy oddzielne fotele w drugim rzędzie, oczywiście z możliwością niezależnego ich składania i przesuwania, stoliki na oparciach przednich siedzeń, sporo schowków, przestronny bagażnik. Jest wysoko nad głową, siedzi się też nieco wyżej niż w zwykłym aucie. Przestronność odczuwalna wyczerpuje pojęcie komfortowe warunki. Partner, dziecko, pies i niedzielne zakupy pojechać zatem mogą w naprawdę przyjemnych warunkach. Nie odkryto tu nowej drogi, po prostu sprawdzone już rozwiązania i wymiary przeniesiono do klasy Premium, czyli dodano dobrej jakości i precyzyjnie spasowane plastiki, wysokiej jakości tapicerkę oraz mnóstwo możliwości opcjonalnej konfiguracji pojazdu.
Właśnie tu leży esencja segmentu premium – niemal nieograniczone możliwości konfiguracji auta do swoich wymagań. Szeroka gama silników (8 jednostek do wyboru), napędy 4x4, hybrydowe, automatyczne skrzynie biegów, czy – przechodząc do wnętrza – rozmaite systemy podnoszące komfort podróży.
Jasne, między segmentem popularnym a premium nie ma przepaści w dostępnych opcjach, ale – bądźmy szczerzy – to właśnie auta wyższych segmentów są miejscem, gdzie nowinki pojawiają się jako pierwsze. Podobnie, jak i wspomniane wcześniej możliwości konfiguracji. O ile pojęcie „obręcze ze stopu” nie jest czymś dziwnym, o tyle 15 ich wzorów do wyboru – już niekoniecznie. Podobnie jak 14 wzorów tapicerki, siedem kolorów listew, 13 kolorów nadwozia, dwa kolory podsufitki... ufff.
I można by tu długo jeszcze wymieniać, czego-to-nie-mający może być samochód segmentu premium. Chyba nie o to tu chodzi, bo konfiguratorem na stronie internetowej pobawić się może każdy. Jak zatem jeździ się takim autem? W prostych, krótkich i żołnierskich słowach – zacnie. Tu nie ma miejsca na skrzypienia, trzeszczenia, telepania. Klient płaci, wymaga, dostaje. Choćby takie drobiazgi jak to, że samochód tak zmyślnie wyłącza silnik, realizując funkcję start-stop, że ten nie telepie całym nadwoziem. Tego, że tu skóra jest skórą, a nie skórą ekologiczną z dodatkiem winylu (czytaj – tapicerka z plastiku). Welur jest welurem. Drewno jest drewnem. Że jest cicho, radio gra zacnie, a systemy wspomagające kierowcę działają prawidłowo (chociaż z wyjątkami, o czym dalej).


I gdy spojrzymy na testowe BMW 2 Active Tourer przez ten pryzmat – płacę równa się wymagam, to dostrzeżemy bardzo poprawne auto. Auto niepozbawione pewnych... No, właśnie, czy wad? Bo jak nazwać to, że system aktywnego tempomatu jest wrażliwy na światło? Oparty jest o kamerę, a nie radar, więc zachodzące słońce czy ogólnie niesprzyjające warunki świetlne powodują ogłupienie systemu, który odmawia współpracy (chociaż nie zgłasza błędu, po prostu taka jego uroda). Także system stop-and-go (samoczynne zatrzymywanie/ruszanie w korku) mógłby utrzymywać mniejszy odstęp od poprzedzającego pojazdu – spora dziura zachęca do przeskoku sąsiadów z pasa obok. System infotainment też mógłby być prostszy w obsłudze w trakcie jazdy, ale to już wspólna wada chyba wszystkich nowych modeli – moda na minimalizm i eliminację przycisków na konsoli spowodowała, że zamiast skupić się na jeździe grzebiemy w menu. Moim zdaniem, wielki krok wstecz w ergonomii i bezpieczeństwie czynnym, ale cóż, takie czasy...
Poza drobiazgami, z których część jest cechami produktu, wymagającymi po prostu zmiany niektórych przyzwyczajeń, auto jest dokładnie takie, jakiego oczekujemy – poprawne. Dobre. Dające satysfakcję i zwyczajną przyjemność z jazdy. Czyli właśnie – premium.
To, co mnie w tym samochodzie rozczarowało, to zestawienie danych technicznych dotyczących dynamiki z subiektywnymi odczuciami z jazdy. Bo, zerkając w katalog, widzimy dynamiczne, 150-konne auto, a ‒ siedząc za kierownicą ‒ zastanawiamy się, że chyba coś tak nie bardzo. Rzut oka w pozycję masa własna trochę rozwiewa wątpliwości (1560 kg), wysokie nadwozie, napęd 4x4 i szerokie opony też dokładają swoje do oporów jazdy, co razem łączy się w poczucie niedosytu mocy. Skoro mówimy o dynamice, to porozmawiajmy i o spalaniu. To, co czeka nas na stacji paliw: 6,9 litra/100 km, nie jest wynikiem rzucającym na kolana, choć w świetle powyższych informacji nie przeraża. Chociaż jeżeli kupujemy auto z górnej półki cenowej, to i nieznacznie wyższe rachunki na stacji benzynowej nie powinny nas przerastać.
I tak doszliśmy do kwestii finansów. Testowe auto zaopatrzono w pełną specyfikację wyposażenia. Długą. 3-stronicową. Cena bazowa tego modelu zaczyna się od 108,2 tys. zł. Active Tourer 218d xDrive to wydatek od 135,6 tys. Doposażenie do testowej specyfikacji kosztuje 87 843 zł, co składa nam się na cenę cennikową 223 443 zł.
Za minivana. I to nie w wersji absolutnie wszystko inclusive.


I tu można by zacząć biadolić, że dużo, że za samą kwotę wydaną na wyposażenie opcjonalne to można kupić minivana popularnej marki, że za te pieniądze to można by inaczej. Bo zasada Pareto (80% efektów przy 20% nakładów) obowiązuje wszędzie, a motoryzacja nie jest tu wyjątkiem. Tylko że w tym segmencie pieniądze schodzą na drugi plan.
Liczy się to, czy dostaniemy auto spełniające nasze wymagania. I tu dostaniemy. Porównując do konkurencji, auto nie odbiega tak ceną, jak i jakością wykonania od standardów rynkowych. Mamy zatem do czynienia z autem, które faktycznie wybiera się sercem, nie portfelem. Czyli tak, jak chcieliby entuzjaści motoryzacji.
Jedyne, co – moim zdaniem – stanąć może na przeszkodzie w karierze BMW serii 2 Active Tourer we flotach, to... konkurencja wewnętrzna. Jednak menedżerowie pójdą albo w klasykę (limuzyna bądź kombi), albo łakomym okiem spojrzą na SUV-a, czyli serię X. Co i tak nie zmienia faktu, że decydując się na minivana Premium, dostaną dokładnie to, czego można się spodziewać po takiej kwocie – porządnie wykonane auto, w takiej specyfikacji, jakiej sobie klient życzy.
Czego i flotowcom, jak i entuzjastom motoryzacji życzę.

Kto testował: Michał Miszewski - ekspert flotowy

Co: BMW 2 Active Tourer

Przeczytaj również
Popularne