Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

Długodystansowy Test Flotowy Chevrolet Spark: "Bez koncepcji jak bez ręki"

test flotowy chevrolet sparkLubię mieć jakiś pomysł na Długodystansowy Test Flotowy. Były już wyjazdy służbowe na Dolny Śląsk (Hyundai i30), były wyjazdy w góry (Škoda Yeti), gdzie zatem można przeprowadzić test Chevroleta Sparka, żeby było ciekawie? Chevrolet to założona w 1911 roku przez szwajcarskiego kierowcę wyścigowego Louisa Chevrolet i Gastona Chevrolet fabryka samochodów w Detroit. Obecnie amerykańska marka samochodów. Jak amerykańska, to należy przecież godnie przetestować sprzęt, zatem jak?

Myślisz Ameryka – mówisz droga

A jak droga to tylko Route 66. Niestety, droga krajowa nr 66 nie wydaje się jakoś nazbyt ciekawa, cóż zatem począć? Chyba zostaje tylko Highway to Hell czy raczej Highway to Hel. Jedziemy zatem na wybrzeże. Zanim jednak wyruszymy, tradycyjnie robimy małe zwiedzanie miasta wieczorową porą, aby odnotować pierwsze wrażenia. A te są pozytywne – jest cicho, całkiem przestronnie jak na tę klasę auta, na pierwszy rzut oka nie widać jakichś szczególnych niedociągnięć. Zajeżdżamy zatem na stację paliwową (przy okazji słowa uznania dla organizatorów za udostępnienie karty paliwowej), tankujemy sprzęt pod saaam korek (do celów testowych zignorowałem zalecenia tankowania „do drugiego odbicia") i pod domem zaczynamy się mościć w aucie. test flotowy chevrolet sparkI tu pierwszy opad szczęki – nasi tu byli! Półeczka pod radiem idealnie pasuje pod CB! Mniejsze, większe – do wyboru. Jeszcze nie spotkałem auta tak dostosowanego do użytku flotowego! Żeby jednak tak bardzo nie cukrzyć, wrzucę od razu kamyczek do ogródka. Dlaczego tylko jedno gniazdo zapalniczki? Kilka lat temu, gdy gniazdo to służyło – zgodnie z nazwą – do napędu zapalniczki, miało to sens, ale teraz, gdy każdy szanujący się użytkownik auta posiada całą armię rozmaitych sprzętów potrzebujących napięcia 12V, jedno gniazdko to trochę mało. Ale będąc zapobiegliwym flotowcem, wyciągam z przepastnych zasobów rozgałęziacz do zapalniczki i sukces – z jednego gniazdka chodzi radyjko, z drugiego ładowarka do komórki – kierowca flotowy pełną gębą. Cieszy też spora liczba półeczek, kieszonek, schowków i schoweczków. Auto jest pod tym względem przemyślane i nadaje się dla użytkownika mieszkającego w swym pojeździe.

Miejskie pochodzenie - miejskie przeznaczenie

Pierwsze dwa dni to kręcenie się po bliskich okolicach miasta, czyli – teoretycznie – żywioł Sparka. I faktycznie. Zwinne, miejskie autko dziarsko przedziera się przez ulice Warszawy. Należałoby się do czegoś przyczepić, ale... Nie bardzo jest do czego. Silnik, mimo swej mikroskopijnej pojemności 1000 ccm, całkiem sprawnie radzi sobie z ważącym niecałą tonę autem. Oczywiście, demonem prędkości Spark nie jest, ale i nie ma być. Do rajdów ulicznych są inne auta. Niedostatki mocy pojawiają się dopiero po włączeniu – bardzo wydajnej skądinąd – klimatyzacji, która odczuwalnie przymula samochód. Mając świadomość obiektywnych ograniczeń tego auta, da się nim całkiem sprawnie i bez kompleksów poruszać po mieście. Wskazane jest przy tym korzystanie z górnego rejestru obrotów, gdyż tam silnik czuje się w swym żywiole. Niestety, staje się wówczas dość głośny.

A za miastem droga

Ruszamy zatem polską „Higway to Hel", czyli DK7, w kierunku Trójmiasta. Jedziemy, jedziemy i... I znowu nic sensacyjnego. Oczywiście. Trzeba pamiętać, że silnik Sparka nie spowoduje zawijania asfaltu, dlatego wyprzedzanie musi być poprzedzone dokładną lustracją sytuacji na drodze. Wyłączenie klimatyzacji na czas wyprzedzania też jest całkiem sensownym pomysłem. Bez większych sensacji daje się jednak utrzymywać prędkość podróżną rzędu 100 km/h, czyli taką, z jaką porusza się większość pojazdów na naszych drogach. Zawalidrogą Spark zatem nie jest. Przyspieszenie powyżej 100 km/h, niestety, znacznie podnosi głośność. Owszem, z prędkościami przepisowymi po drogach ekspresowych da się jechać, ale staje się to męczące. Małe kółeczka i niewielki, w porównaniu do np. kompaktów, rozstaw osi sprawiają, że na poprzecznych nierównościach Spark galopuje i nerwowo reaguje na wszechobecne na polskich drogach koleiny. Wysokie nadwozie jest też wrażliwe na podmuchy bocznego wiatru. Może przerwa? Przerwa w drodze to dobry pomysł. Dlaczego? Niestety, tu wychodzi najistotniejszy w jeździe pozamiejskiej mankament Sparka - wnętrze auta miejskiego dobrze sprawdza się w mieście, w trasie jest już przyciasno. Brakuje podnóżka po lewej stronie, siedzenia są wąskie i twarde, siedzisko krótkie, dochodzą wyżej opisane mankamenty zawieszenia. To, co doskonale sprawdza się w mieście, w trasie już niekoniecznie. Zgodnie z sugestią Juniora przystajemy zatem w – innej niż wszystkie – restauracji przydrożnej, zwanej czule przez mego kolegę „chemikiem", gdzie wchłaniając zabójcze ilości frytek z keczupem możemy chwilę odpocząć.

Spokojnie, to tylko awaria

test flotowy chevrolet spark Po posileniu się, mkniemy dalej na północ w towarzystwie zapadającego zmierzchu, muzyczka gra, Junior zachwycony, aż nagle Spark uległ awarii. Na tyle poważnej, że kwalifikującej go do natychmiastowego zatrzymania dowodu rejestracyjnego przez pierwszy patrol policji. Nie da się tego ukryć, a ostrzeżenia płynące z radyjka również nie pozostawiają żadnej wątpliwości – „kolego, oczko ci się spsuło". „Temu misiu" aż chce się dodać. Cóż, zjeżdżamy zatem na stację, pełni obaw, czy Spark okaże się jednym z tych pojazdów, w których do wymiany żarówki trzeba rozebrać w serwisie pół auta. Rzeczywistość okazuje się piękna. Wymiana żarówki włącznie z zakupem zajęła raptem 5 minut. Kolejny plus, przeliczalny we flocie na pieniądz, bo nie wymaga wizyty w serwisie i oszczędza wydatków na serwis i stracony przez naszych ludzi czas. Przy okazji wypada pochwalić sprawnie działające światła główne. Mimo że są napędzane przez uważane za przestarzałe żarówki H4, jednak bardzo dobrze oświetlają drogę. test flotowy chevrolet sparkUsprawnionym Sparkiem dojeżdżamy do Trójmiasta, gdzie udajemy się na stację benzynową. Efekt – 39,44 litra, przebieg 742 km – wychodzi 5,31 litra/100 km. Około 70% przebiegu to droga pozamiejska, mniej więcej połowa z włączoną klimatyzacją. Drugie tankowanie kończy się wynikiem 38,97 litra na 689 kilometrów, czyli 5,65 lira – warunki jazdy zbliżone. Dużo? Mało? Uważam, że w normie. Tradycyjnie podkreślę, że mój styl jazdy zdecydowanie sprzyja oszczędności paliwa. Z racji tego, że Spark ma dość mały silnik, pod ciężką nogą może się on okazać dość paliwożerny. Niestety, producent nie oferuje w tym modelu diesla, za to – przynajmniej w detalu – kusi bezpłatną instalacją LPG.

Pora podsumować

Spark okazał się sympatycznym autem. Jego żywiołem jest bez wątpienia miasto – w trasę – a i owszem – pojechać się da, ale nie jest to żywioł tego pojazdu. Poprawna jest ergonomia, chociaż wrzucę tu parę kamieni (bo nie kamyczków). Zupełnie niezrozumiały jest dla mnie brak w komputerze pokładowym opcji pt. średnie spalanie – jest zasięg na zbiorniku, jest średnia prędkość, czas jazdy, ale żeby nie było średniego i chwilowego spalania? test flotowy chevrolet spark Druga rzecz to sam zestaw wskaźników. Dzisiejszy pęd ku oszczędności każe producentom promować rozwiązania bazujące na wyświetlaczach LCD jako nowocześniejsze i ogólnie bardziej „ach". Co z tego, skoro wskazania takiego panelu są zwyczajnie mało czytelne i wymagają znacznie dłuższego odrywania uwagi od sytuacji na drodze niż klasyczne, analogowe przyrządy. Obrotomierz w Sparku pełni bardziej rolę gadżetu niż użytecznego wskaźnika. Przyciski trybu pracy wyświetlacza również umieszczono niezbyt fortunnie. Trzeba do nich sięgać albo za kierownicą, albo – co najgorsze – przez kierownicę. Ten element wymaga zdecydowanie dopracowania. Szkoda również, że brak jest regulacji kierownicy w poziomie (jest tylko góra-dół). Cóż, w tej klasie należy się cieszyć, że w ogóle jest regulacja kierownicy, ale od czego lista życzeń? Bagażnik... No jest. Na tygodniowy wypad z rodziną spakować się doń nie sposób, ale do użytku miejskiego jak najbardziej OK. W kabinie jest sporo miejsca, na stację nie musimy zajeżdżać często, a w mieście radzi sobie wyśmienicie. Na pochwałę zasługuje także klakson. Żeby nie było, że na koniec tylko krytykuję, to pochwalę... klakson. Wybitnie męsko brzmiący, zupełnie jak nie w tak małym aucie. Mała rzecz, a jak cieszy. Michał Miszewski fleet manager Volvo członek SKFS

Przeczytaj również
Popularne