Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

Za ciasny kask

Można mieć przyciasny garnitur, można mieć lekko przymałą bieliznę, można też mieć za ciasną koszulkę. Dyskomfort, a i owszem. Jednych zmotywuje do zakupu nieco większego rozmiaru, innych do dopasowania sylwetki do już posiadanej garderoby. Ale co zrobić, kiedy mamy za ciasny kask, a nie daj Panie Boże – hełm. Pół biedy, jeżeli jest to kask, czyli rodzaj ochronnego nakrycia głowy, używanego przez osoby uprawiające sport oraz wiele grup zawodowych. Gorzej, kiedy niektórzy uprawiający sport motorowy zakładają hełmy, a więc: bojową ochronę, chroniącą głowę przed urazami, sporządzoną z odpornego materiału. Przez wiele wieków używany był tylko przez wojsko.

Niestety, w niektórych przypadkach mam wrażenie, że ludzie nie jeżdżą w kaskach, tylko w hełmach. Takie przemyślenie natchnęło mnie po ostatnim zlocie Plejad, czyli spotkaniu miłośników marki Subaru. Coroczna impreza, zawsze gromadząca tylu uczestników, ile miejsc oferuje dany hotel, a Subaru Import Polska wybiera hotele największe. Wydarzenie towarzyskie, z elementami pikniku, zabawy i – niestety – także rywalizacji sportowej. Podzielone na poszczególne trasy, w zależności od samochodów, załogi rywalizują ze sobą na trasach terenowych, szosowych i turystyczno-terenowych oraz turystyczno-szosowych. Zabawa jest, a przynajmniej w założeniu powinna być, przednia. Załogi otrzymują książki drogowe z wyznaczoną trasą, na której są rozmieszczone różne zadania. Pal licho, jeżeli zadania są sprawnościowe: przepłynięcie kajakiem, strzelanie z łuku. Pal licho, jeżeli trzeba zwiedzić jakiś zamek i odpowiedzieć na pytania dotyczące jego historii lub zakupić u lokalnego wytwórcy domowe wiktuały. Najgorzej, kiedy wesołe rozśpiewane rodziny zbliżają się do prób sprawnościowych, polegających na jeździe samochodem. Podczas dwóch dni jazdy i pokonaniu 500 km próby zajmują z reguły niewiele więcej niż 3 km. To jednak wystarczy, aby po Plejadach posypały się wnioski rozwodowe, a wyznania wiecznej miłości w zdrowiu i chorobie przestały obowiązywać, bo podczas przysięgi nie było mowy o złym nawigowaniu.

To, jak zachowują się niektórzy „profesjonalni kierowcy”, jest co najmniej niepokojące. Krzyki, rzucanie ruchomymi elementami wyposażenia samochodu, przekleństwa w znanych i nieznanych językach. Nawet instruktorzy z Driving Experience obsługujący próby odsuwali się lekko, żeby nie paść przypadkowymi ofiarami ataków szału.

Kolejnym krytycznym elementem jest wieczorne ogłoszenie wyników. Zawsze planowane na godzinę 21.00 faktycznie ma miejsce bliżej północy. Czemu? Ponieważ tyle czasu zajmuje oprotestowywanie wyników rywali. Że tamten to miał to i pojechał nie tak, a tak, a ten to w ogóle na pewno musiał oszukiwać, bo skoro ja jechałem najszybciej na świecie, to nikt nie mógł mnie pokonać. NIKT!

W opozycji do najszybszych kierowców na świecie pojechałem, jak co roku, na Rajd Polski, rundę rajdowych mistrzostw świata. Tam co prawda też byli kierowcy, ale gdzie im tam do tych najlepszych na świecie, którzy byli na Plejadach. Jakieś takie wychudłe chłopaki, dziwnie kolorowo ubrane. Wsiadają do tych swoich wydumanych samochodów i będą udawali, że potrafią jeździć. Trzeba powiedzieć, że nawet dobrze poszło im to udawanie. To, co potrafią nowe samochody WRC, a szczególnie kierowcy, którzy je prowadzą, ociera się o magię. Wystarczy popatrzeć na jakikolwiek przejazd i wiadomo, czemu amatorzy płacą za możliwość sportowej jazdy na różnych torach, a zawodowcom płacą bardzo duże pieniądze za to, żeby prowadzili samochody.

Mimo że, zdaniem większości kibiców, prawo jazdy kierowców i zwykłych ludzi to dwa zupełnie inne dokumenty, to oczywiście, stojąc na odcinkach, spotkałem kilku szybszych woźniców. Niestety, nie do końca potrafiłem odszyfrować, co chcą powiedzieć, ponieważ mieli lekki niedowład aparatu mowy, ale spomiędzy sapnięć, chrząknięć i gulgotów udało mi się wyłapać kilka najważniejszych zdań. Że wcale nie są znowu takimi dobrymi kierowcami, bo taki samochód to niemal sam jeździ, a gdyby ich posadzić, to inni by nawet bez pilota pojechali, poza tym oni po tych drogach… zdrowie! No, oni po tych drogach to już za smarkacza Polonezem tak jeździli, że ci zagraniczni to mogą im buty czyścić. Strach się bać, co za kierownicą tych samochodów robiliby kierowcy z Plejad, szczególnie gdyby ich przyodziać w hełmy, tfu – kaski.

Tomasz Siwiński

Przeczytaj również
Popularne